PIERWSZE SPOTKANIE

Spotkałem Cię
Pewnego letniego dnia
Pamiętam
Jak słońce święciło
Na moja twarz
To było takie niewinne
Jakby spotkanie sprzed wielu lat
A jednak pierwsze
Spojrzenie
Dotknięcie ludzkich dłoni
Dziwne zrozumienie
W słowach
W myślach
Od wtedy nie żałuję
Ani jednej chwili
Nie zamieniłbym się
Ani jednym uśmiechem
Który przytoczył się niewinnie
Na moja twarz
Wiec jestem
Ciesząc się następną chwilą
W której mogę myśleć o Tobie
Mogę być gdzie nikt inny być nie może
We śnie, w marzeniu
Mój szept
Uderza delikatnie o twe uszy
A dłoń głaszcze włosy
Oczy szaleją
Nie mogąc się wciąż nadziwić
Piękności przed sobą
Proszę
Śnij razem ze mną
Niech sen trwa jak wieczność
Nasze dłonie zawsze splecione
Usta siebie spragnione
Schowani w zakamarku życia
Istniejący tylko w sobie
Dla siebie
Przez siebie
Lecz jakże to małe istnienie
Pobudza do życia
Tęskniąc za następną nocą
Jak również I następnym dniem
Jesteś mi pomocą
Bo nie jesteś snem
Lecz prawdziwą osobą