KOSZMAR
Myślisz
A twoje oczy błądzą
Od sufitu do podłogi
Lub po niewypranych już dawno
Białych zasłonach
Lecz nie wiesz gdzie jesteś
Co to za miejsce
Opuszczone
Szare
Zza okna dobiega jakiś dźwięk
To chyba samochody
Lecz nic nie widać
Ale zaraz
Twoje dłonie są związane
Dlaczego?
Ogarnia cię nagle strach
Na czole pojawia się zimny pot
Teraz to już naprawdę
Zadajesz sobie ponownie pytanie
Gdzie ja jestem?
Oczy zaczynają widzieć więcej
Pod ścianą materac
Taki jak i te zasłony
Brudny od wielu miesięcy
Zawszony pewnie
Na nim kurtka
Rozpoznajesz, że to twoja
Na stole szklanka
Z już zimną herbatą
Po której chodzi mucha
Twoje ciało zaczyna drżeć
Ze strachu
I z obrzydzenia
Pod ścianą przebiega mała mysz
Wchodząc gdzieś do łóżka
Próbujesz wstać
Doznając niezmiernie wielkiego bólu
Dowiadujesz się, że
Twoje całe ciało
Było bite
Kopane
Splute jak na śmiecia
W oczach pojawiają się migawki
Przepełnione krwią obrazy
Jękiem ludzkich twarzy
I znowu
Ocknąwszy się na moment
Zadajesz jedno pytanie
Co się do cholery ze mną stało?
Może to już nie jest życie
Tylko dusza zaczyna błądzić
Pomiędzy piekłem a rajem
Krok po kroku
Udajesz się w stronę drzwi
Nie wiedząc, co cię spotka
Nie wiedząc czy jest klucz
Teraz dłoń dotyka zimnej klamki
Zgrzyt
I znowu zgrzyt, lecz otwierających się drzwi
Na suficie dwie lampy
Dające czerwone światło
Na ziemi
Krew i woda
A ty robisz następne kroki
Starając się utrzymać równowagę
Nagle niczym piorun
Pojawia się przed tobą
Postać o siwych włosach
Omdlewasz
Otwierasz oczy
W nagłym krzyku
Za oknem pieje kogut
W koło jest cisza
Tylko twoje miękkie łóżko
A dzień jest całkiem jasny
Przez okno dochodzi zapach polnych kwiatów
To był tyko sen
Chwała Bogu..