Widzac ja
Kiedy tam znowu zajrzalem widzialem jej imie. Zawsze kiedy ja widze czuje lekka melancholie. Przeszlosc dzwoni malym dzwonkiem, sprawiajac iz drze. Nie jestem juz na jej widok jednak smutny. Wszystko co sie zdarzylo bylo tak bardzo dawno temu. Za duzo slow powiedzianych w stresujacych okolicznosciach. To chyba nigdy i nikomu nie wychodzi na dobre. Sam sie musialem na wlasnej skorze o tym przekonac. Najciekawszym jest to ze sie wciaz znamy. Kazde spotkanie to tylko nadganianie tego co sie stracilo i przegapilo w miedzyczasie. Zawsze jest tego sporo. Nie rozmawiamy juz tak jak dawniej. Nie powierzamy sobie sekretow ktore tak trudno jest zawsze utrzymac, z ktorych trudno jest sie komus nie zwierzyc. Wszystko jest zwykle dobrze, tak jakby jakims niewiadomym cudem nie wydarzalo sie w naszym oddzielnym zyciu zadnych tragedii. Moze to i lepiej, bo i po co mamy sie smucic kiedy mozna zawsze pozartowac myslac ze to jest jak za dawnych czasow. Najczesciej jednak nie odzywam sie do niej. Patrze tylko majac swiadomosc ze ma swoje zycie i swoje sprawy. Wiem ze nie ma problemu ze znalezieniem ludzi do rozmowy. Zawsze taka byla, albo nauczyla sie tego jak bylismy razem. Razem. To tak ciekawie teraz brzmi. Przeciez nigdy nie dotknalem jej dloni ani nie wypilismy kawy. Mielismy wielkie marzenia ktore po cichutku wygasly. Moze to i dobrze. Tego sie juz pewnie nigdy nie dowiem. Ciesze sie ze wspomnien, z tego ze je w ogole z Nia mam. Gdyby nie tamte chwile, tamten czas, to nigdy bym nie patrzyl na jej imie w ten wlasnie sposob.
Tak wiele sie dzieje zlego i dobrego. Ta chwila nalezy do tych lepszych. Jest cisza. Zaden z ludzi ktory wie o moim istnieniu niczego odemnie nie chce. Przygladam sie swoim dloniom. Sa smiesznie opalone. Zewnetrzna strona ma ladny brazowawy kolor. Wewnetrzna jest zupelnie blada. Zawsze sobie to kojarze z ludzmi o ciemnej skorze. Oni maja tak samo, cali czarni tylko dlonie sa biale.
Pozwole wiec nocy istniec a czasowi dorysowywac kolejne szramy na moim czole.