Jego wiersz
Jego wiersz wciaz nie daje mi spokoju. Tak wiele juz czasu minelo odkad zartowalismy razem. W slowach odnalazlem smutek i rozpacz. Bezsensownosc zycia ktora tak bardzo i mi jest znajoma. Staralem sie go pocieszyc jak tylko kumpel moze pocieszyc kompla. Mysle o nim jak o przyjacielu ktorych nie mam za wiele. Rozmawianie z mezczyzna to nie jest cos co mnie zbytnio pociaga. A jednak wtedy rozumielismy doskonale swoje zarty. Mam nadzieje ze wyjdzie z tego i napisze znowu. Moze ja powinienem znowu napisac, sprawdzic czy sprawy sie maja dobrze. Ten swiat sie wydaje bez sensu, ale moze dlatego ze za daleko patrzymy w chmury. Za odlegle sa czasem zycia aby mogly jakos oddzialywac powaznie na nasze zycie, albo tak bardzo oddzialywuja ze jestesmy zupelnie bezradni w niemocy zmienienia w nich czegokolwiek. Ostatnio wszedlem na chat na ktorym bylem juz kilka lat. Natknalem sie na zupelnie innych ludzi ktorzy sa mi obcy. Zadziwiajace jest jednak to ze problemy sa te same, ze wszystkie sprawy wygladaja podobnie jak kiedys, jak bylo zawsze. Juz inni ludzie rozmawiaja na te same tematy, staraja sie stworzyc atmosfere pokoi i naklonic ludzi do jakiejs skladnej ludzkiej rozmowy. Posrod nich sa ci cichacze co na boku zalatwiaja sprawy ktore tylko ich interesuja. Obok siebie siedza idioci i ludzie rozsadni. Kazdy z nich chce skosztowac smaku czatu, bycia moze kims innym niz zazwyczaj sie nie jest lub sie nie ma odwagi byc. Odnalazlem sie gdzies indziej. Posrod innych ludzi w atmosferze ktora czasem mi sie wydaje byc tak bardzo realna. A przeciez to wciaz jest chat. Uzaleznienie jest to samo. Czy tak ma wygladac moja reszta zycia? Przeraza mnie to czasem. Utrzymuje tylko pilnie to swoje male swiatelko nadziei gleboko w sercu. Ono nie moze zgasnac. Tylko to czesto jest powodem mojego ukrytego usmiechu… Przeczytam znowu jego slowa, gdzies musi byc sprawiedliwosc na tym swiecie.