Plan
Czasem sa te chwile w ktorych jestem soba. Moj wzrok zmienia sie i jest lagodny. Mysli przestaja odbijac sie od sufitu i zgodnie bladza ze mna jak dobrze wychowane pieski. Wtedy zastanawiam sie jak dlugo ta chwila potrwa. W koncu to tylko chwila. Jesli trzeba to uciekam w niej do przeszlosci. Jakims trafem zawsze przypominam sobie ostatnie wakacje jakie spedzilem bedac mlodym chlopakiem w Polsce. Zeby cos poczuc czesto trzeba to cos stracic. Zapach swiezo skoszonej trawy lub blask zachodzacego za swierkami ksiezyca i to cieplo, cisza. Czesto jestem na tej lace tak jak wtedy. Dziekuje wtedy Bogu za wspomnienia. Chcialbym postanowic sobie ze nie bede sie bal swoich mysli. Pozwole sobie samemu zaistniec w tym swiecie. Musze to zrobic powolutku i malymi kroczkami. Trzydziestu lat “wiezienia” nie mozna w jeden dzien zamienic w wolnosc. Jesli tego nie zrobie to nie poczuje sie lepiej. Zmarnuje szanse zycia i pokazania piekna duszy. Wpiew trzeba bedzie sobie wmowic kilka rzeczy. Nie jestem zly. Nie boje sie wszystkiego co jest w kolo. Podniose troszke glowe w gore i usmiechne sie swoimi oczami do ludzi ktorzy przechodza obok mnie. Pozniej dotkne sciany ktora mnie otacza. Za nia zapewne uslysze warkot zycia i krzyki wielu ludzi. Bede sie im przysluchiwal oswajajac siebie samego. Az wreszcie otworze okno przez ktore zobacze jak to jest poza moim swiatem. Przez to okno wleci swieze powietrze. Pewnie na poczatku kichne, bo pylek kwiatow jest wrazliwy w moim dosc rozmiarowym nosie. Ustale sobie dzien w ktorym wyjde za drzwi swojego pokoju. Wtedy jeszcze nie bede wiedzial czy to zrobie. Jest ku temu jeden jedyny powod. Bede za stary.