Poniedzialek

Jest malutka i przed nia stoi cale zycie. Od niedawna zaczela chodzic i juz stawia kroki dosc pewnie. Troszke smiesznie wymawia moje imie kiedy przechodzi obok mojego biurka w pracy. Leniwie macham do niej reka usmiechajac sie. Maluchy sa fajne ale nie na dlugo. Limit sobie licze w sekundach. Na minuty to ani one nie maja cierpliwosci ani ja ochoty :))).. To bardzo smieszne jak stoi za szyba przyciskajac do niej swoj maly nosek i patrzac sie na mnie. Oczywiscie nie wie tego ze jej male raczki brudza szybe a ja zaciskam zeby w lekkim usmiechu, znowu bedzie trzeba papierem przecierac slady malych paluszkow. Coz, czasem trzeba sie poswiecic dla maluchow ;))) Sa przeciez takie slodkie jak nie sa moje hehehe..

Moze za duzo mysle. Dochodze niekiedy do wnioskow ktore nie sa zupelnie zadowalajace, mysli ktore nie sa zbyt przyjemne o sobie samym. Widze tylko wady, a to mnie bardzo przygnebia. Zbyt wiele razy moja dusza po prostu umiera. Pustka, bezwartosciowosc i samotnosc tancza ze mna codziennego walca. Coz, w swiecie realnym zawsze dziewczynom odmawiam bo jestem tak sztywny ze to wyglada conajmniej smiesznie kiedy tancze. Tak, to one mnie zazwyczaj prosza o taniec ;)))).. Az dziwne prawda? :)))  Zas w swiecie swoich mysli, po prostu tancze. Nie mam ze tak powiem wyjscia. Kazda mysl dobija glebiej i glebiej. Niedlugo zaczne tracic rozum. Moze trzeba sie czyms zajac. Przebudowac strone. Zmienic jej wyglad. Znalesc prace. Wlasnie. Dzis myslalem o tym co bedzie za jakies 10  lub 15 lat. Przeciez wtedy to ja bede musial pomagac swoim rodzicom bo nie beda tyle pracowac co teraz. A tymczasem nic w tym kierunku sie nie dzieje. To jest straszne. Jestem wkorzony na samego siebie. Wczoraj w polsnie marzylem sobie o tym co bym zrobil gdybym wygral na loterii. Jak rozdzielilbym pieniadze zeby nie urazic nikogo, zeby nie wzbudzic zazdrosci. Doszedlem do wniosku ze najlepiej wziasc polowe i zwiac. Podzielic reszte miedzy rodzine i niech robia co chca, rozdaja komu chca rozdawac. Czasem dobrze jest nic nie miec. Mniejszy problem ;). Wrocilem do czytania ksiazek. Ich swiat jest dla mnie wybawieniem. Zanurzam sie w slowach jak w wodzie. Nie chcac utonac, wysuwam wystarczajaco glowe zeby oddychac i moc byc ciagle zanurzony, czuc jej cisnienie, jej cieplo. Kartki biegna szybko jedna za druga, juz nawet nie przeszkadza mi ze sa one po angielsku. Przyzwyczailem sie do tego jezyka. Kiedys to byl powazny problem ktory kosztowal mnie wiele stresu. Ale moze to zostawie na kolejny wpis.

Dzien sie konczy. Swierszcze, czy jak sie one tam nazywaja, zaczynaja spiewac w trawie. Swiat juz zyje swiatlami elektrycznymi. Niebo ciemnieje odkrywajac przykrywke miliardow gwiazd. Ksiezyc sie gdzies jeszcze wloczy poza drzewami, niesmialo wychodzac na srodek nieba. A Ja? Coz, patrze na mloda arabke ktora zawsze przechodzi w obcislych dresach, robiac mi apetyt. Ah, wlasnie. Za 15 minut mam przerwe na jedzenie :))..