Koniec picia

Uciekl mi jeden dzien czasu w ktorym mialem codziennie cos stukac. Mialem jednak powod. Trzezwialem. Po raz kolejny obiecalem sobie ze juz nigdy wiecej. Tym razem mysle ze to bedzie trwalsza prawda. Nie widze sensu w piciu przez pare godzin tylko dlatego zeby pozniej przez caly dzien cierpiec i to tak bardzo konkretnie. Poza tym takie picie to nie Ja. To nigdy nie bylem Ja. Wiec bede po prostu kim zawsze bylem, jednym z tych ktorzy napija sie troszeczke piwa i powiedza stanowcze NIE. Tak bedzie dla mnie lepiej. Alkohol nie rozwiaze problemu z ktorym nie umiem sobie poradzic. Poglebi go tylko. O dziwo tym razem nie zrobilem chyba z siebie idioty. Znaczy nie gadalem o swoich problemach zbyt wiele, lub nie zostalem zamroczony przez kolejny lyk. Potuptalem do domu o 6 rano.. chyba :)).. Dobrze ze to tylko po drugiej stronie ulicy. Stopka za stopka prosciutko i juz bylem w domu.

 

Siedze jeszcze w lozku. Jestem prawie nagi bo tylko bokserki mnie okrywaja. Zaczyna sie nowy dzien ktory jak kazdy jest niewiadomy. Ja go dzis zaczne od cieplego prysznica, pozniej platki kukurydziane z mlekiem na sniadanie. Prase w internecie bede juz przegladal z kawa. Pare dni temu kupilem sobie nowy pojemnik kawy. Tym razem ma ona zapach francuskiej vanilii. Zapach to mily choc jakby mnie leciutko mdlil. Mimo wszystko kawa smakuje.