Znowu kukuryku…
7 rano a ja juz sie obejmuje z moim cieplym laptopem. W moim swiecie to jest godne podziwu. Przyznaje sie bez bicia ze nie za czesto widze wschody slonca. Nawet na wakacjach nie udalo mi sie tego obejrzec. Tak, znowu jestem pol nagi. Znowu sie mi chce isc do ubikacji, ale trzymam. Taki gosc w domu to nie jest taka latwa sprawa. Juz dwa razy przylapalem sie jak puscilem baka w lozku. I zaraz po tym niechybnym fakcie uswiadamialem sobie ze 15 metrow odemnie ktos obcy spi. Oczywiscie mialem nadzieje ze spi. Przemyslalem sobie juz to co bym powiedzial w razie czego na swoje usprawiedliwienie. Otuz: po pierwsze, to moze znaczyc ze jestem kompletnym idiota, a po drugie, to moze znaczyc ze zaczynam sie przyzwyczajac do jej bycia. Niezle wykombinowane, huh? :))). Ale, niewazne. Czekam na budzik ktory sie niebawem zacznie szarpac z moimi uszami. Niedlugo po tym wyjde na chlodne powietrze. Zaczerpne go dzis ociupinke. Ten weekend bedzie szalony. Juz to widze. Zjazd rodzinny ma dwie rzeczy do siebie. Jest najsmiesniejszym zdarzenien, bo cala rodzina to jeden wielki cyrk, a zarazem jest najbardziej przewrotnym okresem, bo tyle ludzi w jednym miejscu nie wrozy niczego dobrego :))… Bedzie ciekawie. Wesela zawsze sa ciekawe.