W niedzielne poludnie

Minelo wlasnie poludnie. Ale dla mnie to wciaz poranek. Kazda mijajaca minutke nierobstwa traktuje jak lyk dobrego wina. Staram sie wyssac z niego caly smak jaki sie sfermentowal w przeciagu kilku lat. Nowe sluchawki dzialaja perfekt. Jak zawodowy czolgista slysze muzyke ktora swoim zludzonym technicznie dzwiekiem odbija sie z roznych katow mojego pokoju. Odciety od swiatu chociaz na chwilke.

 

Za oknem sledze postep zolkniecia lisci. W wielu przypadkach jest on rowniez czerwony. Poranne przymrozki niemilosiernie zabijaja kazda zielen na drzewie jaka cieszylem sie cale lato i wiosne. Trudno, kazdy sie w koncu musi wyspac. Takie drzewka pewnie rowniez. Po katarze jest jeszcze male wspomnienie. Ale jest coraz lepiej. Vitaminka C ktorej biore 2000 mg dziala wybawiajaco. Przynajmniej moge oddychac w nocy jak spie i nie budze sie rano jakby mnie kto poduszka probowal przeniesc na inny swiat. No i moze dzieki temu bede tu zagladal czesciej. Choc ostatnio nie mam ochoty. Tylko czytam czasem bardziej czasem mniej ciekawe losy innych ludzi.