Niezmienny

Przez moment zycia stala sie najwazniejsza nowela jaka czytam. Przez kilka godzin potrafi mnie trzymac w niepokoju, podekscytowaniu i checi wspolnego ataku slow. Dwoje umyslow umiejacych sie nawzajem uwiklac w jedna fabule, pochodzac z tak odleglych i roznych miejsc. Znow przez moment odnalazlem w sobie glod uczucia ktore staralem sie w sobie zabic zeby nie cierpiec. Zapominam o przeszlosci, oddzielam ja od siebie jakby byla nie moja, za furtka jutra zostawiam doswiadczenia ktore moglby mi przeszkodzic w tym co teraz. Jak dziecko uczy sie raczkowac a pozniej robi pierwsze kroki, tak ja wyobrazam sobie swoja nauke milosci. Taka mala pruba zeby poczuc to o czym sie mysli, zeby dac poczuc innym swoje mysli. W dwoch dloniach trzymam losy swojego kolejnego jutra. Juz ze swiadomoscia doroslego czlowieka spogladam ze spokojem na szczeniacka milosc ktora siedzi w postaci dwoch mlodych osob na lawce pod drzewem. To nie bylem ja, moze juz nigdy nie bede. Wyroslem z wieku w ktorym golenie twarzy to cos co sie najpierw robi po kryjomu do dnia w ktorym kazdy w kolo przyjmie do wiadomosci ze to jest koniecznosc, ze to juz jest ten dzien i ten czas. Moge kochac, tak sobie szepce przygladajac sie w lustrze swojej samotnosci w oczach. Uznaje tylko te dni w ktorych na twarzy jest szczery usmiech, nie wywolany przez czyjas prosbe ale przez sam z siebie.

 

Czy we mnie cos umarlo? Moze. Sam juz nie wiem. Doswiadczenia ostatnich dni staly sie jak tatuaze na moich oczach. Przebite serce ktore boli najbardziej wtedy gdy jest ranione przez bliska osobe. Poddalem sie zeby znalesc spokoj. Ryzyko ktorego sie podjalem niezaleznie od jego wyniku. Ten swiat zostal stworzony rowniez dla mnie, tak samo jak i ja dla niego. Nie chce juz walczyc. Chce tylko czuc ze ktos umie dotknac mojej dloni. Chcialbym zobaczyc swiatelko czyichs oczu w swojej duszy ktora zaslaniaja czasem czarne mysli.