Chlod
Dni staly sie bezszelestne. Jakby bez koloru tych wszystkich lampek ktore mrugaja na dachach domow i brzegach poreczy. Odlegle patrze, przygladajac sie zimnym chmurom. Wszyscy i wszystko takie obce, tylko wnetrze kieszeni kurtki wydaje sie byc moim miejscem. Tym w ktorym znajduje kawalek ciepla. Nie jestem zly, nie jestem smutny, nie jestem wesoly. Zawieszony w powietrzu pozwalam chlodnemu wiatru zalzawiac swoje ozy.