Zdjecie
Znalazlem Cie przez przypadek. W plecaku ktorego nie otwieralem od wakacji. Miedzy zeschnieta pestka, na lekko pogietej kartce papieru. Blyszczysz sie leciutko pod swiatlem. Przez moment stalem bez ruchu, pozwalajac swoim myslom na dzialanie wsteczne. Juz minelo tak wiele dni w porownaniu z codziennym slowem napisanym w szybkim przelocie codziennej chwili. Wtedy kazdy moment mial swoje znaczenie i swoj czas w naszej historii.
Slowa, tylko one pozostaly bez zmian. Wyciszone na nieokreslona ilosc dni. Staram sie do nich wracac, choc to trudne. Przyzwyczajenie do ciszy i samotnosci otwarlo inne drzwi mozliwosci. Otrzepywanie swoich skrzydel z przeszlosci nie ma sensu. Bo gdyby mialo, musialbym spalic ten kawalek papieru z Twoim usmiechem na nim.
Slucham piosenek ktore wydaja mi sie byc niejako smutne. Na nich milosc albo juz byla i przeminela, pozostawiajac po sobie zgliszcza dwoch serc, albo jej wcale nie bylo i istnieje tylko w nieskonczonosci dni w ktorych sie ciagle na ta milosc ma nadzieje.
Jestes czarno biala, a przeciez porzucone mysli sa tak bardzo kolorowe. Czasem przezroczyste, czyli koloru lez ktore istnieja na policzkach przez krotki moment. Jakzesz jednak dlugo skraplaja serca.
Pogodziwszy sie z faktem ze w kazdym zyciu smutek jest nieodrebna czastka bycia czlowieka, moje mysli daza do ksztaltow, zapachow, zachowan. Tak. Marzenia wiosennych nocy wciaz zyja we mnie. Wiele chwil skupienia przywraca momenty ktorych erotycznosc jest taka bezwzgledna. Nie umiem inaczej nazwac tego glodu. Obrazy Twojej prawie nagosci sa zywe i istnieja po to aby karmic moja glodna wyobraznie.
Kartka zostala w plecaku. Kiedys calkiem przez przypadek usmiechne sie znowu, wierzac ze w myslach nie jestem sam.