Przed serduszkowym swietem

Wigilia Valentynki. Z tego wszystkiego normalnie spadl snieg ;)).. Pamietam po dzis dzien jak pierwszy raz o tym uslyszalem. Wyszedlem wtedy z autobusu i powoli tuptalem po dworcu PKS w Nowym Targu. Kolega z podstawowki jechal do domu z Krakowa. Spytal sie czy mam Valentynke. Spojrzalem na niego jakby mowil po chinsku. Przez kolejne lata byly rozne okazje. Byly rozne kobiety, no tak. Zawsze udawalo sie mi byc “zakochanym”. Moze czasem los nie potoczyl sie zbyt fortunnie. Teraz boje sie jutra. Nie jest to spowodowane tym ze to swieto jest jakies dziwne, lub jak to mowia inni, bardzo amerykanskie. Inni maja swoje tradycje i nikt im tego jakos nie pokazuje palcem. Chodzi tylko o to ze trudo sie tym cieszyc kiedy klade sie do lozka i moge w nim spac na poprzeg, nikomu to nie bedzie przeszkadzac. Widze jak inni maja powod do tego zeby jutro czy dzis pojechac do sklepu i kupic czekoladki w czerwonym pudelku o ksztalcie serduszka. Tez bym tak mogl zrobic dla Mamy, babci lub siostry. Ale mi nie o to chodzi. Usmiecham sie kiedy patrze na to. W sercu jest jednak ta pustka. Dzis dostalem kartke od wielbicielki ;)).. Czyli nie jest ze mna az tak zle, prawda? Ktos, jakas zywa osoba, gdzies tam w wielkim swiecie ma chwile w ktorych jej mysli maja moja twarz. Ja rowniez tak o kims mysle. Chcialbym jej ofiarowac cale zycie. Nie jestem wiele warty, nie mam miliona na koncie, czesto przewracam rzeczy ktore so niedaleko mnie jak ide….. ale moze taki smerf fajtlapa tez jest seksi,, prawda? :)).