poza domem

…wiec dowiedzialem sie oficjalnie ze jestem pijakiem. Chyba mowi sie trudno. Kiedys w koncu trzeba w sobie stworzyc jakis nalog. Moze zmiana z tego ze ciagle siedzialem na internecie na picie dobrze mi zrobi. Przynajmniej siedzac tak jak teraz w barze moge sobie popatrzec na piekna kobiete stojaca obok mnie. Swiat jest inny kiedy patrze na niego z tego miejsca w ktorym jestem teraz. Obcy ludzie ale mimo wszystko ludzie, moze teraz zdarzy sie ten cud w ktorym poznam ta jedna ktora spyta sie jaki jest moj swiat, ta jedna ktora zapyta sie co sie dzieje dzisiaj w mojej malej glowce. Momentami boje sie ze wpadam w nalog i ze to wszystko kiedys sie skonczy dla mnie z bardzo smutnymi skutkami. Nie boje sie. Wiem ze robie cos dla siebie, wiem ze wychodze z domu i zauwazylem iz stracilem wiele czasu ktory moglem spedzic z innymi ludzmi. Siedze nad piwem i jest mi smutno ze zycie wciaz ukrywa przedemna to wszystko co sprawilo by ze poczulbym sie duzo lepiej. Wiara  to jednak cos bardzo pieknego. Postanowilem wiec jej zaufac i oddac sie kazdej chwili ktora jest kiedy jestem poza domem. Bycie z innymi sprawia mi przyjemnosc ktorej nie czulem wczesniej. Sprawia ze naleze do czegos, ze jeszcze jest szansa. Jej spojrzenia sa takie mile. Wiem ze to tylko taka gra,  w ktorej wygrywa ta osoba ktora zaplaci wiecej za kolejne   piwo. Po to w koncu ona tu stoi. Mi zostalo pol szklanki. Bede ja pil powoli. Chce zeby ta chwila trwala wiecznie.