przemyslenia

…czlowiek w desperacji to ten ktory w ostatniej chwili popelnia cos czego  wie ze bedzie poozniej zalowal. Dzisiejszego wieczoru chcialem po prostu pujsc gdzies ulicami ciemnej nocy. Przejsc obok swiatelek ktore teraz  przed swietami sa nieco intensywniejsze niz zawsze. Samotnosc doskwiera nawet takim wesolym  umyslom jak Ja. Samotnosc ktora czessto zabija wszelkie checi do tego aby znowu zyc. Przez moment kiedy zakladalem na stopy buty pojawily siie myslii   o tym aby znow to wszystkkko   po prostu skonczylo sie ot tak w jednej sekundzie. Aby oddech stal sie tym ostatnim, tym w ktorym uswiadamiam sobie cala swoja przeszlosc. Niemal jak na filmach w ktorych pojawiaja sie zdjecia z dziecinstwa, zdjecia z najwazniejszych momentow ktore sie przezylo. I pomyslec ze w jednym momencie to wszystko    moze  tak sobie prysnac. Bo przeciez moze.

 

Patrze na nia. Usmiecham sie do niej mimo tego ze wiem iz to wszystko nie ma pewnie sensu. Wiem ze wszystko o czym marze widzac jej oczy, jej wlosy, jej twarz nigdy nie znajdzie swojego odzwierciedlenia w zyciu ktore toczy sie obok mnie. Wlewam wiec piwo gleboko w swoje gardlo, wlewam aby przez moment zapomniec.  Albo nie, aby przez moment moc zyc w chwili w ktorej  chcialbym  istniec do konca swojego zycia.

 

Wczesniej w ciagu dnia przeszly mnie dziwne mysli. Zaczalem sie zastanawiac nad tym co jest dla  mnie tak wlasciwie wazne. Czy to zeby byc samotnym i cierpiec kazda minute tej samotnosci czy to ze moge spotkac kogos i nie bede pewien czy moge sobie z tym poradzic. Doszedlem do  wnioskkkkku  ze samotnosc beddzie zawsze po mojej stronie. Bede sie ciagle utrzymywal w tejj przestrzenii nicosci, pomiedzy szansa na to aby ulozyc sobie jakos zycie a realiamii tego  ze boje sie juz miec dziecko,  choc wiem ze umial bym go wychowac na dobrego  czlowieka, na czlowieka ktory bylby szczesliwy   i ktory by rozumial pewne wartosci w swoim okresie istnienia. Nie doszedlem do jakiegokolwiekk ostatecznego zdania o tym wszystkim. Uznalem ze najwazniejsze jest to abym byl niejako szczesliwy. Dla mnie szczesciie jest ukryte w wolnosci, mmoze po prostu jestem juz takim czlowiekiem a przeciez takich jak Ja jesst wiele. Wcale nie czuje sie samotnie.

 

Juz dawno nie bylem w ksiegarni. Chyba jutroo pojade. Planuje ze po raz pierwszy w zyciu kupie prezenty pod choinke tydzien przed Bozym Narodzeniem. Ten rok jesst  jakis inny. Kazdy mowi co chce dosstac. No prawie kazdy bo Tata nic nie mowil, ale wiem co kupie  dla niego.  Siostry lissta okazuje sie byc bardzoo pozyteczna. A coo ja bym chcial? Nie powiedzialem nikomu. Uznalem to za niewazne, w  koncu moje uczucia iii  potrzeby sa niewiele warte. Staram sie odsunac od wszystkich. Nawet swoja wlasna rodzina jest traktowana z lekkim dystansem.  Zbyt wiele zlego dzieje sie w kolo aby moc wszystkich objac jakims uczuciem ktore odnajdzie odzwierciedlenie  w ich zyciu. Wiec skoro nikt nie chce sluchac   moich  slow , dalem sobie  spokoj. Nie musze wiedziec o wszystkich “grzechach” rodzinnych. Poza swiatem w kktorym jestem jedynym aktorem, nie uznalem innych wartych zauwazenia. 

 

I tak miija dziien za dniem. Pozytywna czescia tego scenariusza jest to ze zostalem pracownikiem miesiaca. Zapylalem jak mrowka tylko  dlatego ze nienawidze siedziec w pracy i znalesc sie w sytuacji w ktorej nie wiem co mam zrobic. Po prosu mnie to  wkorza. Dlatego zrobilem przysluge tu i przysluge tam Staram sie byc szybkii i skuteczny. Takie tempo pracy   pozwala mi  zapomniec o wszelkich klopotach ktore  czychaja na mnie w domu. tylkko  wtedy nie mysle o demonach dla ktorych jestem sluga w chwilach wolnych. Choc ostatnio  stawiam na swoim i powstrzymuje sie od tego wszystkiego  co jest dla  mnie zle na dluzsza mete. Czegos  co   tylko wyjada moja duszze. Kilka dni temu ze swoich kluczy zgubilem pewna wartosciowa dla mniiie rzecz. Pewien metalowy  przedmiot  ktory kazdego poranka ma wielkie dla mnie znaczenie. zamienilem go drugim. Tym razem jesst srebrny.

 

Obokk klawiatory papierowy krazek na ktorym stoi szklanka piwa.  Przed   monitorem Ja, ktory jesst pijany. Po drugiejj stronie siedziii ona, ta o ktorejj myslalem wiele nocy  a ktore jako jedyna podeszla do mnie. Noc niedlugo wybije swoja godzine polnocy, ja niedllugo znikne w mroku   mgly,  zasniezony platkamii sniegu. Moment  minie a z nim  mina chwile szansy na poznanie swojej milosci. Wokol niej krazy wiele sepow, wiec  moze nie dla  mnie to  co w  moich myslach. Choc to  takie trudne przyznac sie do prawdy swoich myslii kiedy ona siedzi dwa  metry odemnie, kiedy  slysze jej glos i widze jak jej  wlosy ocieraja sie o  skore. Tak wlasnie umiera marzenie…. tak wlasnie umre…………..Ja…………..