za zmruzonymi oczyma

pod stopami

szeleszczace slowa

zamarlem w bezkroku

szara ciemnosc

zamykajacego sie namdemna nieba

 

w przymknietych powiekach

pojawiaja sie szczepy chwil

ale to nie ja

to nie moglbym ja byc

 

w scisnietych dloniach

chowa sie glowa pelna slow

nie wykrzyczanych dzwiekow

ktore zagloszyla zarastajaca nicosc

 

wyglodzony i brudny

na splamionej duszy ciezy smutek

pokryty skora

umierajacego z dnia na dzien czlowieka

 

juz nie

jeszcze troszeczke trzeba wytrzymac

wyciaga niewidzialna reke

a ktos na nia spluwa

 

teraz juz wie

co jest napisane na marginesie

swojego wlasnego zycia