…deszczowy wieczor…
…rozmawiac o wszystkim mozna tylko wtedy gdy nie istnieja juz hamulce wzbudzane przez zyciowe przezycia. Otoczenie staje sie tylko niewinna materia ktora jest przedmiotem sprawdzenia wlasnego punktu widzenia. No bo jak inaczej? Skoro czlowiek jest oceniany przez tlum. Nieznany nawet wlasnym myslom czasem znajdzie znaczenie w oczach innych. Chyba ze to na tym polega, my sami nie mozemy widziec wlasnego Ja wiec inni nam go przedstawiaja. W ironiczny sposob, siedzac w barze zostalem zagadany. Padlo bardzo proste pytanie wypowiedziane przez juz pijane usta, dlaczego tu jestem? Bo przeciez kazdy w kolo mniej wiecej sie zna. Kazdy czuje sie przyjacielem. Ze mna na dobra sprawe to tak nie jest. Jestem tym tajemniczym osobnikiem ktory przychodzi i jest czlonkiem oddzielonym od calej reszty. Pije to samo piwo, zajmuje miejsce przy tej samej ladzie ale za kazdym razem zastanawiam sie kiedy to sie stanie. Wreszcie znalazl sie czlowiek ktory zapytal o to najwazniejsze, dlaczego? Pomyslalem sobie wtedy ze to wazny moment i mu o tym wspomnialem. Odszedlem w ciemna deszczowa noc aby znowu byc sam na sam ze swoimi smutnymi myslami. Zalowalem tylko jednego, ze to nie byla “ona”. Nie stracilem jednak nadziei na to ze kiedys, przy bladym zielonym swietle, odnajde jezyk i ucho na to aby poznac drogi mi jeszcze nieznane, skryte w czyichs myslach. Te drogi na ktorych przejscie jest potrzebna druga reka.