nadzieja
…poza tym ze kazdy dzien staje sie nowym wyzwaniem w strone moich nieprzejrzystych marzen to wszystko kreci sie dosc spokojnie. Boje sie kolejnych krokow, kolejnych decyzji. Wiem ze kiedy wroce z wakacji w okolicach wrzesnia lub pazdziernika przyjdzie ten czas kiedy bede musial stac sie mezczyzna, bede musial podjac decyzje ktora zmieni moje zycie …… albo nie,,,,, reszte mojego zycia. Tak brzmi lepiej. Wtedy w moim senie myslenia stane sie mezczyzna, niezaleznym mezczyzna. Nie bede mieszkal w swoim domu, bede w swoim wlasnym pierwszym w zyciu mieszkaniu. Jeden krok, jedna decyzja, jedno zycie ktore zmieni wszystko.
Miewam te momenty w ktorych to wszystko, czyli cale to zycie nie ma sensu. Mysle ze jedynym rozwiazaniem jest to ostateczne. Teraz w sumie rozumiem ludzi ktorzy mi zawsze mowili ze to juz naprawde jest koniec, ze czlowiek traci ostatnie zmysly. Rozumiem ich i wiem jak to jest kiedy w kazdej chwili ktora nas mija myslimy o tym co sie dzieje myslimy o tym zeby to sie skonczylo. Ta chec wydobycia sie jest straszna. Ta chec wydobycia sie na wlasnosc jest jedyna mysla jaka mnie ogarnia, jest jedyna mysla ktora sprawia ze to co sie stanie po moich wakacjach bedzie mialo sens. Musze sobie poradzic, musze zmienic, musze pozbyc sie demonow ktore ocieraja sie o moj umysl o moje mysli na codzien. To ja decyduje o tym co sie ma stac a co nie.
Z drugiej strony mam nadzieje ze ta o ktorej codziennie mysle i marze pojawi sie w moim zyciu wczesniej niz pozniej. Zaczalem przestawac myslec tylko o seksie, starajac sie skupic na przyjazni, na tym co jest trwalsze bardziej majace jakiekolwiek szanse na przetrwanie. Znajde ja. Wiem to. Wtedy zrobie to o czym jest piosenka Dzemu “Cma Barowa”…. znikne… Odnajde sie w zyciu.