miedzy jednym a drugim dniem

…jest coraz gorzej. Moja dusza roztapia sie jak lod na Antarktydzie. Jest go co raz mniej. Sklejam jego kawalki kiedy tylko moge, kiedy tylko mam dzien ten z lepszych. Czasem mysle ze przestalem wierzyc, w Boga. Pozniej wiem ze to nieprawda. Samotnosc sprawia ze jestem jak ryba ktora nie umie plywac. Czyli stworzenie nie na swoim miejscu. Dzis patrzylem jak mloda matka trzyma w rekach swoje malutkie dziecko. Widzialem jak ta mala dziewczynka otwiera oczka, jak usmiecha sie na swoj sposob. W myslach zadalem sobie pytanie, dlaczego nie jestem ojcem? Przeciez bylbym dobrym ojcem, prawda? Chcialbym przekazac swojemu dziecku to wszystko co wiem. te wszystkie prawdy o tym jakim trzeba byc zeby zrozumiec wszystkich, tolerancja, zrozumienie, sprawiedliwosc i cala fala innych nie do konca zrozumialych spraw.

Mam nowe cele w zyciu. Jeden spelni sie za dwa tygodnie. Z drugim bedzie problem bo wymaga nieco odwagi. A wlasciwie odwagi ktorej jeszcze nie mialem. To moze zmienic cala reszte mojego zycia. Przygotowywuje sie. Nawet robie swoje male zakupy. Nie zmienilem zdania, ptaszek musi wyfrunac. Ja musze wrocic do czytania. Swiat zatoczyl kolo,  miejsce wyjscia jest miejscem mojego nowego poczatku. Jeszcze tylko ze dwa miesiace.