styczen
uznalem ze go potrzebuje.. ze musze
wyjsc na swieze powietrze bo boli mnie glowa
wiedzac ze to tylko wytlumaczenie na to ze musze.. bo musze wyjsc
zeby nie powiedziec za duzo, zeby nie przeklnac.
pod koniec dnia przekonuje sie ze mialem racje…
swieze styczniowe powietrze sprawia ze uspokaja sie moj umysl
nie uspokaja sie za to psychika
za kazdym razem kiedy mijalem piekna dziewczyne moje cialo zatrzymywalo oddech
stalem sie niewolnikiem swoich mysli
moja jedyna mysla teraz jest
zrobic “to”..
nie chce czekac na kolejne wakacje, na kolejny wyjazd..
chce tego teraz.. chce wsunac jezyk i poczuc to cieplo ten smak ten zapach..
na kazdym kroku
mijaja mnie twarze
a ja z wlasnego wyboru mowie im NIE
bo tak jest wygodniej, bo tak jest lepiej, latwiej zyc z mysla ze nic sie nie zrobilo
niz z mysla ze ma sie na glowie ten caly obowiazek.
wiec
jestem
sam
tylko jak dlugo tak bede siebie jeszcze oszukiwal?