lot
Podchodzi do niej niepewnie
chowajac sie w cieniu gwiazd
noca
odnajduje slowa ktorych krzyk slychac do samego rana
w jego snach
Jeszcze kilka zelaznych branzoletek
i bedzie wolny
zacznie byc czlowiekiem
takim jakim zawsze byc chcial
Cierpliwie znosi slowa kazdego dnia
ociera lzy ktore mu daje codziennosc
Jest szczesliwy
bo chcac czy nie chcac
odnalazl nowy cel
Przed nim jest droga po wiecznosc
chociaz przez chwile
badz mym natchnieniem
chce czytac mysli twoich niebieskich oczu
~Linzi
October 15, 2007 @ 8:08 am
Może pewnego ranka pomaluje na jego koszuli róże a on idąc do pracy uciszy krzyki w swojej duszy;)