Mysli
Ostatnie poranki zaczynaja sie tak samo. Dzisiaj jest ostatnim z rzedu.Wstaje o 6:35. Godzina w ktora codziennie nie za bardzo chce mi sie wierzyc ze istnieje. Budzik mnie jednak o tym definitywnie przekonuje. Moje cialo uleglo ostatnio jakims dziwnym zmianom, tak przynajmniej mi sie wydaje. Juz nie biegam tak czesto do lazienki po wypiciu piwa. W tych kilku dniach wypilismy go wiecej niz zwykle. Ciagla praca zacheca do przerw z piwem w dloni. Kawa tak samo, dziala tylko rano a w nocy spie jak suselek. Uznalem wiec ze potrzebny mi byl ten wysilek. Jak tak dalej pojdzie to zapisze sie na silownie, moze to bedzie najlepsze rozwiazanie na swego rodzaju depresyjne zachowanie ;).
Jadac wczoraj z pracy zboczylem ze zwyczajnej trasy. Tylko troszeczke. Podjechalem pod sklep i kupilem alkohol. Jeszcze nie otworzylem zielonej butelki. Siedzi sobie schowana za ubraniem jak zwykle. Czasami siedzi tam dosc dlugo, innym razem znika juz po tygodniu. Zostawie sobie ja na te gorsze dni, bo wiem ze one znow przyjda.
Wzialem do reki jego drewniane kuleczki. Popatrzylem na niego z bliska. Jest gladki i juz zaczyna na nim odzwierciedlac sie codziennosc uzywalnosci. Tak wlasnie chcialem zeby bylo. Kiedy jest nowy to jest jeszcze szorstki w dotyku. Teraz go biore bo szukam w nim sily. Chce odnalesc wiare w to ze jesli sobie cos postanowilem to w tym wytrwam. Wczoraj mi tej wiary znowu zabraklo. Dzis sa tego konsekwencje w postaci usuniecia imienia. Wierze ze kazde 10 to jeden szczebelek wyzej. Jak to w zyciu powoli ale koniecznie do przodu. Czasem upadam i wiem ze robie to z wlasnej woli na wlasne zyczenie, dlatego tez nie obwiniam nikogo za swoje polylki. Gdyby dawali medale za postanowienia zmian to bylbym bliski rekordu. I to sprowadza mnie do zastanowienia sie czym tak wlasciwie jest wiara. Wiem ze czasem wierze a czasem nie. Bywaja momenty ze wierze w Boga bo tego potrzebuje. Ale czytywalem tez biblie satanistyczna. Te odmiennosci sprawiaja ze jedna i druga strona myslenia sa zawsze na brzegu. Wierze mocno w to ze aby umiec z czyms walczyc nalezy znac role i sposob myslenia przeciwnika. Nie oswoilem sie i chyba sie nigdy nie oswoje z myslami ktore sa mroczne, ktore nie sa tym co zawsze czuje a pojawiaja sie tylko w krotkich momentach. Nienawisc potrafi wywolac tak wielki przyplyw adrenaliny ktory zaslania myslenie w racjonalnych proporcjach. Wtedy to tez przygladam sie sobie. Zapamietuje jak reaguje w sytuacjach stresowych na zycie, na otoczenie i na ludzi ktorzy sa w kolo. Samotnosc ktora niemal codziennie przypomina mi o sobie, pozwala zarazem na rozmyslanie o tym wszystkim. Dwie strony w ciaglym ataku. Moze to wlasnie na tym polega wiara w cos. Nie konczace sie dazenie do bardziej lub mniej okreslonego celu. W zaleznosci jak mocno jest on zarysowany w naszych myslach, tym mocniej lub mniej do niego dazymy.
Samotnosc. Zazwyczaj ludzie sie jej boja. Za wszelka cene chca wszystko zmienic wokol siebie, tylko po to aby jej nie czuc, aby nie dotknela ich tak z bliska. Najczesciej ludzie ktorzy sa obcy, przechodzacy obok w swoich koleinach zycia, zatrzymuja sie aby nam podac reke i przez chwile poglaskac palce naszych dloni. Podwojny zysk dla wszystkich stron. Ktos mowi prawde wyrzucajac z siebie smieci codziennosci, a ktos czuje sie podbudowany tym ze mogl innej osoby wysluchac, pocieszyc sie w ciszy ze jego zycie moze nie jest tak bardzo skomplikowane lub osamotnione jak innych. Czesto chodzac po glogach widze ludzi wyciagajacych dlonie. Dotykam je tylko przez chwilke przez jeden komentarz. Bez poznania, bez zwiazania ktore laczylo by sie z powinnoscia wracania codziennie. Jak to ktos dosc dobrze powiedzial, ze czasem wystarczy jedno slowo ktore odpowiednio zabrzmi w odpowiednim momencie, aby zmienilo koleje zycia.
Wiec zaczalem kolejny dzien. Bez planu na to jak go skonczyc lub co zrobic w jego polowie. Czekam az skoncze prace, wroce do domu, zaloze swoje dosc ciezkie sluchawki na glowe i poslucham Govi- Europa. Przy tym zawsze swiat staje sie jak obraz ktory po namalowaniu czeka na dokonczenie w wyobrazni patrzacego.
~Ritta
November 12, 2006 @ 11:46 am
Czytam Twojego bloga już dość długo, na pewno są tacy, ktorzy “znaja” Cie dluzej…i być może Oni zrozumieją ten ostatni post..ja do nic nie należę. Piszesz o samotności…tak ten wątek zrozumiałam..ale to, co było wcześniej nie bardzo. Pozdrawiam
prywatna.korespondencja@onet.eu
November 12, 2006 @ 2:03 pm
A może warto by było przystanąć na dłużej, mijając się z kimś w tej koleinie? Może trzeba dać mu szansę nie tylko na pieszczotę palców, ale także na pieszczotę serca…? Nie zawsze miłość przychodzi “od pierwszego wejrzenia” – chociaż w takich przypadkach to głównie jest zbyt szybko mijające zauroczenie… Pozdrawiam… :-)))