Odlegle rozmowy
Inaczej sie chyba nie dalo zrobic. Po co sie meczyc kiedy kazdy krok jest trudny do pokonania. Wyrzucilem przez przypadek sumienie za okno i zostalem sam na sam z wlasnym rozumem. Niestety, okazuje sie go byc za malo na to zeby zdolac codziennosci. Momentami tak jak wielu, tak i Ja, rozkladam rece patrzac w niebo i chce krzyczec tylko jedno “Dlaczego?!!!”. Kiedy wymienie juz wszystkie argumenty ktore zakazuja mi istnienia takiego jakim bym go chcial, dochodze do wniosku ze tylko Ja jestem winien temu ze jest jak jest. Dlatego tez placze jadac w nocy. Bo tylko wtedy nikt nie widzi. Jedyna pora w ktorej moge szczerze porozmawiac z Bogiem, w ktorego istnienie tak bardzo czasem powatpiewam. Jednego razu zastanawialem sie dlaczego niby to mialbym zyc w swiadomosci ze kazde zle zdarzenie bedzie jakims odpowiednikiem kary dla mnie za to wszystko co sie stalo kiedys w moim zyciu. Z powodu swojego surowego spojrzenia na siebie nie zauwazylem dla siebie zadnych szans zaznania szczescia. Mimo wszystko wierze, i to nie dlatego ze boje sie iz cos sie moze stac, ale dlatego ze kiedy jest sie samemu jak palec, ten “ktos” staje sie moja sciana o ktora opieram zmeczone ramiona i czekam az wyschna mi policzki. Moze je “ktos” wyciera.
Zycie pod presja. Nie, dalej nie moge pisac. Zbyt szczere mogly by sie okazac wyznania tajemnic ktore trzeba zachowac dla samego siebie, bo tak naprawde nie jest sie co do tych rzeczy do konca przekonanym. Stany furii wywoluja pewne emocje ktore nie sa wlasciwe i nie niosa w sobie zadnego rozwiazania tego wszystkiego. Dobrze ze jest muzyka. Dobrze ze czlowiek jako istota rozumna moze bladzic w chwilach do przodu i wstecz, czasu. Juz mysle o wakacjach. Odzyskalem zdjecia i przypomnialy mi sie male momenty w ktorych poczulem ta wolnosc, w ktorych nie slyszalem glosow mowiacych mi co mam robic, w ktorych szedlem w ta strone ulicy a nie w druga bo taka mialem na to ochote. Wino ostatnio stalo sie takim spelnieniem pewnych malych marzen. Siadanie wieczorem z lampka w dloni i ogladanie filmu popijajac powoli czerwony plyn. Jedzenie obiadu z lampka wina. To nie musi sie powtarzac. Ale chociaz raz. Chcialem zeby spelnic choc jedna swoja zachcianke nie zwracajac zupelnej uwagi na komentarze jakie moze to wywolac, a oczywiscie niezawodnie wywolalo.
Drzwi sie zamknely. Nie chce w nich nikogo i nie chce zeby ktokolwiek stukal. Chociaz, moze wlasnie wtedy poznaje sie wartosc kilku slow ktore sie mowi ot tak po prostu. Poznaje sie wartosc zatrzymania przez kogos i poswiecenia jednej malej chwili na to zeby sie dowiedziec jak sie maja sprawy. Z drugiej strony, przeciez swiat jest ciagle zajety. Mknie do przodu nie pytajac o nic. Jutro, kiedy znowu obudzi sie slonce, kiedy znowu zjem ciepla jajecznice, potuptam dalej, znieczulony na smutek.
~G50
May 16, 2007 @ 1:58 pm
nie dobrze u Ciebie…cos nie tak…