..po prostu…
…minely swieta, i co z tego? Dluzszy weekend, to wszystko. Spadam coraz bardziej nizej na dno. Kiedy mozna sobie powiedziec ze jest sie juz tam, w miejscu gdzie czuje sie brud ziemi na swojej twarzy i czuc smrod wlasnych wydzielin. Tam jeszcze nie jestem. Jakims wspanialym losem wciaz unosze sie nad ziemia w swoich myslach, marzeniach, tesknotach i postanowieniach jak co roku zmian na nowy rok. Jeszcze nie robilem takzwanej rewizji lub remanentu tego co sie stalo w ciagu ostatnich 360 dni. Pewnie to zrobie jutro, bo skrupulatnie robie ciche plany na to zeby pojsc do baru napic sie znowu piwa, posiedziec miedzy ludzmi, chociaz na chwile zapomniec o tym wszystkim. Ostatnio jadac do pracy mam wiele przemyslen. Jak zawsze mowie je sobie na glos zeby slyszec je dokladnie, w razie gdybym chcial wyciagac z tego jakiekolwiek wnioski. Mowie do siebie? Czy to zle? W zasadzie to nie jest to mowienie do siebie, jest to czytanie swojej wlasnej wewnetrznej duszy ktora mowi za mnie. Nikt nie chce sluchac moich mysli, nikt nie chce sie przysiasc obok siedzenia w barze, polozyc reke na mojej rece i spogladajac mi w oczy po prostu bedzie sie w nie patrzec. To zbyt dziwne, zbyt wygurowane marzenie. Takie rzeczy zdarzaja sie tylko na filmach. W lodowce skonczylo sie juz piwo, zostalo mi jeszcze chyba jedno wino i troszeczke w lodowce. Czuje przygnebienie i rozterke po ogladnieciu filmy “Katyn”. Wkorza mnie swiat przez swoje zlo i nieporozumienia. Dobija mnie samotnosc bo jest taka cicha i bezbronna a jednak najbardziej umie zranic.
Pomimo to wciaz jestem. Dopuki bede to bedzie i szansa, prawda? Moze to i prawda ze mam zlakowana psyche jak by to powiedzieli miastowi punkowie, ale kto jej nie ma. Albo po prostu zbyt ostro siebie oceniam. Czekam na jutro, tesknie za poczuciem tej swobody kiedy noca opuszczam dom i zaczynam isc chodnikiem ogladajac pobliskie domy, przygladajac sie mijajacym mnie ludziom. Lubie tam siedziec w tym wielkim gwarze, posrud glosnej muzyki, lubie postawic tam swoj swiat swoja osobowosc jakze istotna i jakze inna. Czesto rozmyslam wtedy nad soba spogladajac slepym wzrokiem w nicosc telewizora. Ogladam ale tak naprawde nic nie widze bo moje mysli odbiegaja gdzies calkiem w inna strone swiata.
Mial racje maly ksiaze lub lis. Jesli cos oswoisz to juz jestes za to odpowiedzialny. Ja oswoilem sie z soba, to jest chyba dla mnie wazne. Czuje sie odpowiedzialny za to kim jestem, czuje ze jestem bo gdybym nie byl nie istanialo by slow ktore zaistnialy wlasnie. …
~Suni
December 28, 2007 @ 10:54 am
“Adam i Ewa byli szczęściarzami. Właściwie – nie znali problemu (kwestię jabłka chwilowo pomijamy), nie musieli pytać: “czy to ta?”, czy to ten?”. Wiedzieli, że są dla siebie stworzeni. Jeśli to prawda, co ludzie mówią o dwóch połówkach pomarańczy, żyjemy w czasach znacznie trudniejszych. Przyrost naturalny, w tym wypadku, nie jest naszym sprzymierzeńcem. Wielkie pomarańczowe drzewo porasta ziemię jak pajęczyna. Ile razy trzeba próbować, smakować, stwierdzać: “to nie ta?”, “nie ten”? Jak bardzo nadgryzieni będziemy, kiedy wreszcie natrafimy na siebie?”
~Liczyrzepa
December 28, 2007 @ 1:02 pm
Zostało jedno wino? W dniu transportu pisałeś że wystarczy do wiosny. Czyżby wyparowało?
~Przechodzien001
December 28, 2007 @ 10:53 pm
“Polak nie kaktus, pic musi” ;))))