przeswiat…
…bywa przeciez tak ze nie wiadomo co ma byc lub co bedzie… na granicy tego co by moglo byc ale wciaz nie jest… swoje smutki topie w kieliszkach piwa… gojac rany w muzyce baru, dzwieku ludzi dookola… majac nadzieje ze kiedys to sie skonczy… ze kiedys bede wolny… chociaz, czy jestem niewilnikiem? chyba nie, w koncu na wlasna reke jestem gdzie jestem robie co robie, bo ot tak po prostu chce…
… coraz czesciej chcialbym pojsc do kina, wyobrazajac sobie ze wlasnie tam moge spotkac ta jedna kobiete ktorej oddam swoje zycie, ktorej oddam swoje marzenia… za swoim cieniem podazam w srodku nocy, no tak przeciez wtedy nie ma cienia…
…wciaz w myslach wolajac, krzycze… lecz nikt nie slyszy… czasem mysle ze to lepiej, ze to dobrze, ze tak wlasnie ma byc… tylko po to zeby kiedys znow zwatpic… no ale moze juz dosc filozofowania… przeciez za kazdym razem jak tu jestem to pod wplywem srodkow pod wplywem ktorych byc nie powinienem…
…mysle o Tobie… wiem… to nie wszystko… to nie wystarcza….
…w nocy ukladam sie na jednej polowie lozka, chcac ze druga kiedys ty mi wypelnisz… wierzac ze kiedys zaczne byc soba… jakbym nim nie byl?.. JESTEM!!!
…a kiedy juz caly ten kurz ucichnie.. kiedy juz przestana sie liczyc minuty ktore uplynely a zaczna sie liczyc te ktore maja uplynac… bede… zyl…