ALEJA PLACZACYCH LIP
Cóż mam powiedzieć
Kiedy słów nie ma
Serce otwarte
Krwawi czasem boleśnie
Dążenie do celu
Ciężkie często bywa
Nie ma na świecie litości
Ciągła walka i przemoc
Brniesz przez życie, bo musisz
Dążysz do wielu celów
Lecz czasem świat nie ma sensu
Brak wytchnienia
Marzenia tak delikatne
Bite są przez rzeczywistość
Rzucane na pożarcie
Pozostaje tylko trwoga
Niepewność każdego ranka
Wahanie się i smutek
Samotność niczym niezmącona
I tak podążasz szara aleją życia
Bo nikt ręki nie wyciągnie
Głosu nie usłyszysz
Oprócz przekleństw i zła
Smutna twarz twoja
Chowa się w dłoniach
Łzy płyną po policzkach
Oj życie
Nie ma dla ciebie końca
I wtedy tak znienacka
Pojawia się szary człowiek
Idący szara aleja
Rozmowa się toczy o niedoli
O świecie gdzieś indziej
Uśmiechy na twarzy
W głowie wyobrażenia
I trzymają się za ręce
Podążając po chodniku
Bo to on i ona
Zbaczają w niewielką uliczkę
Ścieżkę trawą porośniętą
Drogę nazwaną ich życiem
Wśród drzew, lasów i krzewów
Spotykając wielu ludzi
Spoglądając z oddali na szara aleje
I drzewa wzdłuż nich rosnące
Lipy płaczące
Świat nawet bez sensu
Ma sens sam w sobie