poranna cisza
o porannej porze słońce cicho wtargnęło
za kołdrę lekko pociągnęło
w me oczy zajaśniało
dzień próbował mnie budzić
ale ja nie za bardzo chciałem
przytulony do swojej podusi
jej uszu się mocno trzymałem
lecz promyki jaśniały na niej bardzo
przez okna lekkie w zasłonach szparki
mrugnąłem, więc raz i drugi
może odejdzie sobie
a ja znowu zasnę
lecz przypiekać zaczęło mocniej
aż się ocknąłem znowu
oj to kochane słońce
nigdy o poranku mi nie daje spokoju
lecz cóż by było gdyby zabrakło tych promieni
tak pięknych
ciepła dającego nam życie
jasnych życia promieni
budzę się, więc w dzień
patrząc w ciszy na piękne życie
bez słów chodzę i śniadanie jem
z nogi na nogę się kołyszę
za oknem jeszcze nie zaczęła rosnąć zieleń
lecz już jej znaki były pierwsze
bo śnieg odszedł
płynąc w ulicznej drodze
z nieba już też nie sypie
kałuże, które cały czas były mokre
wyschły w słońca wielkim trudzie
tak patrząc czasem właśnie, słyszę ciszę
jak mruczy mi coś do ucha
może się czegoś i z tego nauczę
jak słuchać w wielką ciszę
serce me bijące spokojnie
myśli są gdzieś całkiem indziej
chciałbym posłać do niej słońce
aby przeżyła ze mną ciszę
by móc się podzielić tym właśnie momentem
który mnie teraz ogarnął
od tego momentu zacząć
jakby życie
od posłuchania ćwierkania wiosennych ptaków
ten spokój, który można wziąć za darmo
a jednak tak wielką on ma wartość
posłuchaj go a usłyszysz porannego słońca radość.