SPOJRZENIE NA ROZE
Na stole biały obrus
Niebieski wazonik z różą
Siedzę nad talerzem z zupą
Myśląc
Łyżka za łyżką zjadam
Uszka w barszczu
Czerwoną różę wciąż sprawdzam
Nie otworzyła swych płatków
Dziewczyna miała ją w ręce
Blisko swych ust trzymając
Można by poczuć zapach perfum
Odciski na niej delikatnych palców
Światło migoce od dużej świecy
Zapach roznosi się w koło
Dotykam liścia jakby to była
Jej dłoń
Opuszkiem palca tak delikatnie
Przebiegam po brzegach listka
Myśląc o pocałunku ciepłych
Ustach
Głosie anioła stróża
Zupa zjedzona
Nie ma już nic na talerzu
Zapanowała kompletna cisza
A światło nie szeleści
Zamknąłem oczy
By znów ją widzieć
Jak była ze mną tego wieczoru
Gdy wspólnie przesiedzieliśmy godziny
Przy mikrofonie
A czas uciekał
Nie chcąc się zatrzymać
Nie dając nam nigdy spokoju
Nie pozwalając, aby ta chwila potrwała dłużej
Choć jeden moment
Tańczę tak bezszelestnie
Widząc jej ciało piękne
Okryte tylko delikatną falbanką
Jest ciepło
Przytulnie
Choć za oknem lecą krople deszczu
Otwarłszy oczy widzę, że światło już zgasło
Róża otwarła płatki swe
Jest piękna
Jak słońca blaski
Zostawię ją tam niech żyje swoim życiem
Niech pozostanie w tą noc ze mną
Do czasu aż ona znowu przyjdzie
Po cichutku
By usiąść
Przytulić się
By razem usnąć