spotkanie o poranku

Tym razem to ja
Wiem
Róża upadła na podłogę
I ktoś ją kopnął
Delikatne listki rozleciały się
Po chodniku
A wiatr podmuchał je dalej
Ja tak stałem
Wiedząc, że to moja wina
Czując, że to przeze mnie
Rozsypały się płatki róży

Patrzę w to okno
Które już na pamięć znam
Kiedy przechodzę chodnikiem
Obok dwóch żelaznych bram
Nie ma światła
Jeszcze ogarnia cię cichy sen
Jeszcze twe oczy nie widzą
Co przyniesie nowy dzień

Mam zamknięte oczy
Słyszę kruka dźwięk
Pójdę
Padnę ci pod stopy
Swymi łzami
O przytulenie prosić chcę

Czuję jak za zamkniętymi drzwiami
Jest twoje życie

Jak za złotą bramą
Zaczyna się ciepło bycia
Są uśmiechy
I takie bliskie spojrzenia
Są również zaloty
Młodości roztargnienia

Chcę cię czuć
Tylko i tylko w moich ramionach
Słyszysz?
Nieważne ile jeszcze jest dni
W życiach nas obojga
Ta przyjaźń zawsze podoła
Zniszczy szarości dni
Zwycięży dla nas dwojga
Abyśmy mogli żyć
Więc oddycham
I czuję się jak pan świata
Bo wiem, że kiedy ty się obudzisz
Będziesz jeszcze rozebrana

Wkładam, więc klucz
A ciepło dotyka mych policzków
Czuję jakąś woń
To może kwiaty z doniczki
Albo perfumy
Gdzieś w łazience ukryte
Albo może to ty
Gdzieś za drzwiami się ukrywasz
Myśląc, że ja bandyta
Lecz nie
Jest kompletna cisza
Na zegarze właśnie teraz
Wybiła godzina szósta
Me serce zabiło
I budzik zawył tak ostro też
Czy ja mam już uciekać?
Bo przecież zaczął się Jej dzień

Lecz nie
Tym razem pozostanę

Czekam
Stojąc w samym środku pokoju
Słuchając jej delikatnych kroków
Weszła
Lecz się bardzo wystraszyła
A kiedy jej oczy spotkały się z moimi
Strach minął
Miała na sobie tylko koszulę
Z misiami na niej trzema
Oczy zaspane, lecz czułe
Wziąłem ją w ramiona

Czekałam na ciebie tak długo;

Szepnęła mi do ucha

Wiem ja jestem draniem
Co się nikogo nie słucha
Lecz jestem
O tej wczesnej porannej porze
Aby cię już zawsze do snu kołysać
Pozwól mi tu zostać
Bym mógł przez życie iść
Wiedząc, że cię mogę spotkać
I że mam twój klucz
Chcę ci parzyć kawę
Kiedy się budzisz rano
Smażyć jajecznicę lub grzankę
Parówkę albo herbatę parzyć
A może i kawę
Chcę wychodzić z tobą na spacery
Kiedy jest dzień jasny
I ubierać kurtkę z kapturem
By się od deszczu nie przeziębić
Może i chciałbym cię trzymać za rękę
Kiedy o życie się boisz
Bo wiem, że to jest udręka
Że strach kości przechodzi

W codzienności
I w każdego dnia święto
Wieczorem do snu kołysać
Puścić piosenkę
Bom sam muzycznie nieogarnięty
Tak wiele słów
Tak wiele zdarzeń
A tylko jedna przyjaźń
I dwoje ludzi
Ty
Ja
My

Zamknij swoje oczy

Wyszeptała mi patrząc w nie
A kiedy świat stal się ciemny
Ciepłe usta dotknęły mnie

Zapamiętaj człowieku sobie jedno
Nieważne są słów tysiące
Ważne jest tylko jedno
By kochać

I tak już zostało
Moje życie się toczy
Każdy dzień jest dniem fascynującym
Każda chwila z nią jest nieskończona
W sercu złotymi literkami wypisana
Bo to jest dla mnie specjalna osoba
Jedyna, która mnie
Zrozumiała
Która mnie takim, jakim jestem
Do siebie przyjęła