zal

…nawet kiedy wybaczam wszystko, to w zarodku mysli pozostaje to jedna zwatpienie. Wtedy zaufanie przybiera jakiejs wartosci, po prostu sie wie ze ono naprawde istnieje lub ze istnieje jego kompletny brak. Nie ze jestem jakims cierpicielem za wszystkie grzechy. Bo przeciez codziennie stawiam sie w sytuacji wybaczenia sobie samemu tego wszystkiego. Chociaz nie! Nie wszystko sobie wybaczam bo co niektorych rzeczy nie zaluje. Sa przeciez chwile ktore mialy sens, ktore mialy jakies ksztalty czegos normalnego i miedzyludzkiego. Nawiazaly sie przyjaznie. Kiedy patrze na ich wydeptane slowami sciezki codziennego bycia, zdaje sobie sprawe ze wiele czasu bylo straconego. Przeciez i ja tam bylem, i ja siedzialem godzinami, i ja myslalem o wszystkim. Nie daje jednak rad. Kazdy powinien sie uczyc wszystkiego sam. Widzac nowych jeszcze nie dojrzalych internetowo ludzi gryze sie w jezyk. Podswiadomie chce zeby koplelo ich to wszystko w tylek, ale i chce zeby wyciagneli z tego wartosci ktore pozostana w nich na zawsze. Bo to wlasnie o to chodzi, zeby zapamietac chwile dobre, zeby wzbogacac sie myslowo na tym co miala jakas wartosc w przeszlosci. Na tym mozna zbudowac swoja krotka lub dluga przyszlosc. Kiedy czlowiek sie robi starszy wiekiem to chyba doswiadcza tez duzo wiecej cierpliwosci w sobie. Przylapuje sie na usmiechaniu do samego siebie i chceniu powiedziec komus ze wczesniej czy pozniej ta goraczka checi bycia minie. Ale nie robie tego. Daje im przezyc swoje chwile tak jak ja przezylem kiedys swoje. Mozliwe ze zylem w odpowiednim czasie, ze znalazlem sie w najodpowiedniejszym miejscu ktory ze wzgledow postepu techniki juz nigdy nie wroci. Bo to przeciez byl rok 1995. To wszystko bylo na dobra sprawe jeszcze w pieluszkach. Czat wtedy juz nigdy nie powtorzy swojego smaku teraz. Ludzie zhamieli? Chyba nie. Nauczyli sie tego jak mozna tu przezyc. Nie mowie o przezyciu czegos sensownego, tylko o przezyciu w sensie , moze jeszcze bede mial lub miala twarz jutro po to zeby tutaj jakos wrocic. Wspomnien tak mi jak i kazdemu z nich juz nikt nie zabierze. Sa nam dane od zycia za darmo, no moze za mala cene. W koncu mysli sie czasem co sie dzieje z tymi ludzmi, co oni moga w tej chwili robic lub jak sie potoczyly ich losy. Z zaskoczeniem jednak stwierdzam sam przed samym soba ze nie chce do konca wiedziec jak sie im wszystkim wiedzie. Taka chmurka tajemniczosci jest nadzieja na to ze mozna sobie wyobrazic iz spelnili swoje marzenia, iz skoro ich tutaj nie ma to jest im lepiej gdzies indziej. Jesli zas tak nie jest to zasluzyli tak i oni jak i Ja na to zeby zachowac resztki swojej prywatnosci i tuptac dalej swoim zyciem jakiekolwiek by ono nie bylo. W przelocie dni bedziemy sie przeciez zawsze do siebie usmiechac z dystansu slyszac jakiejs piosenki, lub bedac w jakiejs sytuacji, uswiadamiajac sobie ze to cos ma jakis zwiazek z nimi, z wszystkimi razem i z kazdym z osobna. Tak, piosenki to dobry przyklad. Mam tylko nadzieje ze dobry Bog pilnuje ich klawiatur, aby wedrowali myslami zycia.

Zal? Chyba nie. Ale juz nie zmienie tego tytulu. Bo o tym chyba mial byc ten opis, o niespelnieniu, o porazkach. Zapominam jednak o osiagnieciach ktore mnie dostapily. Doswiadczenie bycia netowym lowca moze sie sprzydac w prostowaniu drog tym ktorzy jeszcze nie wiedza jak sie klika na klawiaturze. Kiedys mialem taka sytuacje w barze. Facet chcial sie dowiedziec a raczej potrzebowal pomocy w tym zeby mu ustawic komputer tak zeby nikt nie wiedzial jakie strony on odwiedzil. Nie wiedzial chyba jak to nazwac lub nie chcial nazywac. Moze sie mu uda, przezyc cos co zapamieta na zawsze.

Kolejna noc. Kolejna polnoc. Lecz juz nie rano. Juz nie godziny w ktorych tu siedze wymieniajac mysli do 4tej nad ranem. A niech sie zamkna drzwi. W koncu to juz przeszlosc. Przedemna wciaz jest kolejny dzien, pelny wielu opcji.

Ukolysze mnie sen. Zbudzi mnie dzwiek telefonu. Zmeczy mnie kolejny dzien. I potuptam dalej ;).. Jak zawsze……